piątek, 2 września 2016

Lia

W mroźny listopadowy dzień ktoś wyrzucił szczeniaka na ulicę. Maluch błąkał się i dobrzy ludzie zawieźli go do schroniska. Tam dbano o niego najlepiej jak tylko w takich warunkach możliwe. Pierwszego lipca do naszego domu wpadł niczym promień słońca czarno bury młody pies, wskoczył młodszej na kolana i próbował oglądać bajki. Później szalał po podwórku. La wstrzymując oddech panowała mu przyszłość, trzy godziny później odnalazł się właściciel, oburzony, że jego pies nie biega sobie po ulicy tylko jest na naszej posesji.
La strasznie przeżyła ten dzień, oddała mu swoje małe serduszko.
Kilka dni później wspólnie postanowiliśmy poszukać psa, nie szczeniaka, raczej już troszkę opanowanego młodzieńca, i raczej dziewczynkę niż chłopca.
Przeglądając lokalne ogłoszenia trafiliśmy na stronę schroniska. La obejrzała prawie 300 zdjęć przebywających tam pisaków i wybrała jednego jedynego. Niewielką panienkę, co ostatniej jesieni błąkała się po ulicach.
Pojechaliśmy aby ją poznać i czegoś więcej się o niej dowiedzieć.
Okazało się że foto wcale nie odzwierciedla prawdy, psinka to taka sarenka drobniutka i te oczy! jedno spojrzenie i przepadłam z kretesem. Opinię miała lękliwej, przytulaśnej i raczej spokojnej.
Postanowiliśmy zabrać ją za dwa tygodnie, w tym czasie miała przejść zabieg sterylizacji.
Spokojni i szczęśliwi wróciliśmy do domu, wymyślając imię i tworząc listę potrzebnych rzeczy.
Kiedy wyprawka była kompletowana, nagle pojawiły się ogłoszenia, że prawie nasz pies pilnie potrzebuje domu, ludzie udostępniali wiadomość pomimo naszej informacji, że pies jest prawie nasz i czekamy. Dwa tygodni w nerwach, sklep zoologiczny zapomniał o naszym zamówieniu, pan robiący budę zwlekał  a mąż musiał już wracać 1000 km do pracy. W ostatniej chwili odebraliśmy transporter i pojechaliśmy po naszą panienkę. i wiecie co, nikt, Nikt nie dzwonił w jej sprawie, czekała w schroniskowym szpitaliku gotowa do wyjścia:)
tak w naszym domu pojawiła się Lia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz